Oto zaczynamy ostatnie przedświąteczne sprinty. Niepewni, czy to co nam powiewa pod szyją to szalik, czy wywalony ze zmęczenia jęzor, ścigamy się z dedlajnami, lawirując desperacko między kutią i papierem prezentowym. Jednocześnie beznadziejnie próbujemy odkopać ukryte głeboko pokłady świąteczności, kończąc pochrapując przed "Kevinem," z wypitą do połowy szklanką zimnego grzańca w dłoni. W czasie, kiedy nawet listy rzeczy do zrobienia mają swoje listy, proponuję celebrację lenistwa. Nie do końca na czas, bez sp... czytaj dalej...