To był jeden z tych poranków. Po powrocie do domu o czwartej nad ranem (z Bydgoszczy do nas jest jednak kawałek...) doprowadziłam się do stanu używalności, zmyłam tonę makijażu i udałam się na spoczynek. Po to tylko, żeby za kilka godzin wstać, przygotować się i iść do pracy. Ale weekend ten, mimo, że wykańczający, przyniósł ze sobą nowe, pozytywne doświadczenia, więc cały ten wysiłek mi się opłacił. Co jakiś czas tylko zadaję sobie egzystencjalne pytanie, czy ja jestem aby normalna. Wychodzi na to, że rac... czytaj dalej...