Brukiew kupuję i owszem, od czasu do czasu raczej, niż regularnie, z zamiarem pokrojenia jej na kawałki, pokropienia oliwa i upieczenia do miękkości. Mało wysiłku, a dodatek do obiadu wychodzi pyszny. Tym razem brukiew przytrafiła mi się niejako przypadkiem: najbardziej lokalny supermarket nie miał kompletnie marchewki (braki w zaopatrzeniu = bolaczka poniedziałkowego poranka), więc złapałam w zastępstwie tzw. 'stew pack', czyli wybór zimowych warzyw korzeniowych, przeznaczonych do duszenia z mięsem w angi... czytaj dalej...