W miarę idealnie rozwiazanie na nękajace nas od niedawna upały i kompletny brak orzeźwiajacego deszczu, bo zamiast stać przy kuchence i smażyć pojedyncze naleśniki przez godzinę, można wrzucić jeden wielki do piekarnika i sobie pójść w nieznane. A po 40 minutach wrócić na gotowiznę. Kuchnia i tak jest nagrzana od piekarnika, więc na tym akurat nie oszczędzamy. Tak samo, jak i czasu tak naprawdę - zanim ciasto odstoi swoje, zanim się upiecze, a potem ostudzi, mija co najmniej 1.5 godziny... Użyłam najwię... czytaj dalej...