Kolejny sposób na to, co robić, aby się nie uczyć. Frywolitkę robiłam już parę lat temu, do szuflady-jakieś pojedyncze kwiatki, motylki, nic wielkiego ani przydatnego. Tym razem powstało coś całkiem fajnego-zakładki do książek. Żeby dobrze pełniły swoją funkcję, zostały solidnie usztywnione. Trzy górne powędrowały do koleżanki jako drobiazg urodzinowy-jestem pewna, że się jej przydadzą :) , natomiast dolne dwie powstały jako "rozgrzewka", żeby przypomnieć sobie, jak to się właściwie ro... czytaj dalej...