To był szalony dzień. Wszystko było ładnie zaplanowane, ale plany to jedno a realizacja to drugie. Od rana padał deszcz, okropny deszcz. Trzeba było więc zawieźć syna na wolontariat samochodem, bo kilkunastokilometrowa jazda rowerem w taką pogodę mogła skończyć się tylko chorobą. Pojechaliśmy na 8, ale przez prawie 50 minut szukaliśmy biura zawodów. Tak to jest, jak się niezbyt dokładnie przeanalizuje mapkę i zapomni o jednym szczególne - okolice Kempingu Dąbrowa. Kiedy j... czytaj dalej...