Cześć Porto!

Cześć Porto!

Cześć Porto!

Pierwszy tydzień listopada jest dla mnie istną karuzelą. Nie dość, że wszystko obróciło się o 180 stopni, to ciągle nie mogę uwierzyć, że jestem w Porto! Ostatnim razem widzieliśmy się jeszcze w Bristolu , gdzie wspominałam o pracy i pakowałam walizkę. Bardziej byłam zestresowana drogą na lotnisko, niż wizją podróży do obcego miejsca. Zawsze, ale to zawsze mam problem na odprawie. Nie tak dawno piszczałam na bramce przez biustonosz – rzuciłam do Pani komentarzem, że muszę go nosić i raczej nie zdejmę. ... czytaj dalej...

Czytaj dalej na blogu Pink Envelope

Dodaj komentarz

Podpisz się pod komentarzem.