Nie to, że mam cokolwiek przeciwko jajkom, jako takim. Nie i na pewno nie. Wprost przeciwnie: uwielbiam je zawsze i używam w ilościach ponad-przeciętnych - policzyłam, że okolice 40 sztuk tygodniowo, to norma, a dla wytłoczki mniejszej, niż 12 sztuk nawet nie zaczynam rozgrzebywać torby w poszukiwaniu portfela. I zawsze, ale to zawsze kupuję te od niosek z wolnego chowu. Dodatkowo, tylko czasami i niejako dla zabawy, kupuję dla dzieci jajeczka przepiórcze, bo ich cudny rozmiar fascynuje potomstwo. Ale. Po pie... czytaj dalej...