Z wielką przyjemnością odwiedzam ostatnio mój ulubiony osiedlowy warzywniak. Wpadłam na niego zupełnym przypadkiem gdzieś pół roku temu, gdy szukałam dla My szarej renety. Od tego czasu regularnie do niego zaglądam. Zaglądnęłam więc i parę dni temu i wyszłam z niego z paroma łodygami rabarbaru. Schowałam je do lodówki i o nich zapomniałam. W międzyczasie okazało się, że Tola musi pić więcej płynów, a że ciągle wpychamy w nią wodę, postanowiłam dla odmiany zrobić jej kompot. Przypomniałam więc sobie o rabarba... czytaj dalej...