Hmm... Tak sobie myślę, że zacznę od początku, więc post może być przydługi. Lojalnie ostrzegam, żeby później nie było.Wstałam za pięć piąta. Nie dlatego, że lubię mieć długi dzień (lubię, ale raczej w drugą stronę), ale dlatego, że o szóstej musiałam być w pracy. C. musiał być o dziesiątej, ale zrażony ostatnim autobusowym doświadczeniem (masa krzyczących i rzucających bliżej niezidentyfikowanymi przedmiotami dzieci) stwierdził, że mnie odwiezie. W związku z tym dziesięć po piątej wygrzebał się z pościeli z bard... czytaj dalej...