Przepis wymyśliłem tak na szybko, spontanicznie. W weekendy zawsze wstaję rano, około 5. W weekendy pracuję w domu, a pracy zawsze mam sporo. Więc i wcześniej zacznę, tym... hmm, nie nie skończę wcześniej, to tak nie działa :) Ale im wcześniej zacznę tym więcej zrobię. Wstałem więc jak zawsze i zająłem się pracą. Tak się zająłem, że nawet o śniadaniu myśleć nie miałem czasu. Aż przyszła godzina ósma, tak mniej więcej, i zaczęło mi burczeć w brzuchu. Idę więc do kuchni, a tam ani kawałka chleba. Nic, posucha... czytaj dalej...