To był zdecydowanie udany dzień. Zjedliśmy pizzę, a nawet dwie (tak, kupione i w dodatku nie wstydzę się do tego przyznać). Oczywiście nie mrożone (bo tego bym nie przeżył), tylko z naszej ulubionej pizzeri. Obejrzeliśmy trzy filmy, objadłem się creme brulee, tartą cytrynową z bezą (przepisy na te smakołyki za będą jakiś czas), a w międzyczasie upiekłem jeszcze dwa chleby. Nie te, na które przepis wam teraz dajemy, inne zupełnie. Historia tych chlebów jest zupełnie inna, ale teraz jej nie poznacie. Może kie... czytaj dalej...