Wczoraj, późnym wieczorem, zupełnie niespodziewanie zostałam obdarowana wiaderkiem grzybów prosto z lasu. Nie powiem, że się ucieszyłam. Bo późno, bo rano trzeba wcześnie wstać, bo to tyle roboty. Ale cóż, jedzenia nie lubię wyrzucać, a grzybki bardzo lubię to za długo się nie złościłam :) Zabrałam się za pracę. Połowę z niej wykonał mój osobisty mąż ( który to przyczynił się do dostarczenia owego wiaderka do domu ) czyli oczyścił grzyby. Ja zajęłam się ich przetwarzaniem. Część wysuszyłam w piekarniku,część za... czytaj dalej...