Nastąpił bunt na pokładzie. Moje najmłodsze, domowe żarłoki podjęły kolejną, tym razem udaną, próbę przeforsowania pomysłu na bardzo, bardzo niezdrową, wysoce kaloryczną i w najmniejszym stopniu nieskomplikowaną obiado-kolację. Po wielu pertraktacjach - uległam, choć byłam niepocieszona również z powodu braku perspektyw na w miarę interesujący, kulinarny wpis... bo przecież któż z Was nie robił frytek...;)Na otarcie łez, zainspirowana obiadkiem, którym raczyła się dziś... czytaj dalej...
Renia, Ty jednak jesteś szalona! Pewna chudzinka hahaha taaa...Buźka, normalnie będę sławna?! :-)))))Edi.A jedzonko mimo, że proste jest pyszne! ;-)
Edi, nie chciałabym Cię rozczarować z tą "sławą", ale aż takiej poczytności ten blog nie ma;)))