Będąc w jednym z górskich schronisk w Tatrach, moja siostra poprosiła o gzik. „Nie ma”, usłyszała od stojącej za barem Pani. „Jak to nie ma, skoro widzę, że jest”, odparła. Pani zza baru ze zdziwieniem dowiedziała się, że to co dla niej było zwykłym twarożkiem ze śmietaną i szczypiorkiem, dla nas, Szamotulan, bywa gzikiem. Podawany z pyrkami, najlepiej w mundurkach, i świeżą redyską, stanowi o naszej kulturowej tożsamości i odrębności na równi z postacią gwiazdora, wielkanocnym zającem i gwarowymi wy... czytaj dalej...