Po kilku dniach prawdziwej zimy, z lekkim mrozem i skrzypiącym pod butami śniegiem, nastał czas pluchy i błota, które przynosimy do domu w ilościach wręcz niewyobrażalnych. Ptysia najchętniej biegłaby prosto na kanapę; gdy wycieram jej łapki, robi zbolałą minę; jej oczy mówią, że to przecież ja zmusiłam ją do spaceru, a teraz robię jej taką krzywdę. Mimo wszystko jestem w dobrym nastroju. W pracy wszystko wygląda znakomicie; już nawet potrafię zdążyć na siódmą rano ze wszystkimi festelavnbol... czytaj dalej...