Gdy któregoś razu, przechodząc obok budki z goframi i wdychając słodki aromat świeżutkich chrupiących gofrów z czapą bitej śmietany, napomknęłam, że może kupilibyśmy gofrownicę, mąż odrzekł jednym krótkim zdaniem: "Od razu po tym, jak kupimy mieszkanie". Liczył pewnie na to, że zapomnę, że będą inne wydatki, że odechce mi się... Owszem, wraz z mieszkaniem były inne wydatki na mniej lub bardziej potrzebne „przydasie”, ale o gofrownicy pamiętałam, wpisując ustrojstwo do pieczenia gofrów na nieistniejącą... czytaj dalej...