Niedawno zorientowałam się, że na blogu nie ma żadnego przepisu na jakąkolwiek pastę. Jak to się stało, to ja nie wiem, ale pewnie znowu się wytłumaczę brakiem weny. Bo właściwie... rzadko robię pasty i rzadko je jadam. Nie widziałam też sensu by je przygotowywać, nie dostałam żadnego bodźca ani z zewnątrz ani z wewnątrz do wykonania czegoś tak... dobrego. W swojej prostocie. Ale ostatnio podczas zakupów coś mnie natchnęło do stworzenia głównej bohaterki dzisiejszego wpisu, a to za sprawą tofu. Jakoś t... czytaj dalej...