Smalec z Gryfa
Z okazji Mikołajek postanowiłam dodać dziś specjalnie dla Was mój autorski przepis.
Zacznę od nazwy, która dla Was może wydać się dziwna. Otóż Gryf to mój jacht. A smalec, który dzisiaj przedstawiam, stał się poniekąd synonimem mojej dobrej kuchni i zasłynął właśnie na łódce.
Czasem ratował życie, kiedy żołądek przyklejał się do kręgosłupa pomiędzy kolejnymi biegami w regatach.
Czasem stanowił wspaniały dodatek i solidną podstawę do spożytych procentów.
Czasem też po prostu zawsze był, gdy już niczego nie było.
I bezwzględnie jednoczył ludzi - tak! Przy wspólnym stole w mesie, z ogórkiem kiszonym własnej roboty, przyciągał jak magnes kolejnych strudzonych żeglarzy.
Z czasem stał się tak popularny, że przyjaciele napotkani na wodzie zawsze pytali, czy aby nie zapomniałam go ze sobą zabrać.
I stąd właśnie wzięła się jego nazwa.
Jest niezbędnym wyposażeniem Gryfa.
Składniki:
0,5 kg / 0,75 kg świeżego bardzo tłustego boczku
2/3 średnie cebule
4/5 ząbków świeżego czosnku
majeranek
cząber
czarny pieprz
sól
Tajemnicą smaku jest cząber - jedna z najstarszych znanych na świecie przypraw, zapomniana mam wrażenie, na przestrzeni ostatnich lat i przez to również niedoceniana. Oczywiście zostanie jej poświęcony osobny wpis w Ziołach w kuchni na moim blogu.
Bon appetit!
Przepysznie wygląda, ale proszę podaj jak to wszystko wykonać, bo mam zamiar zrobić ;)
OdpowiedzUsuńBoczek należy drobno pokroić lub zmielić w maszynce do mięsa.
OdpowiedzUsuńWyłożyć na patelnię i wytapiać na małym ogniu, do czasu aż się zarumieni.
Dodać drobno posiekaną cebulę, następnie drobno posiekany lub przeciśnięty przez praskę czosnek.
W momencie gdy cebulka uzyska złoty kolor, wyłączyć palnik ale nie zestawiać patelni z palnika.
Do jeszcze skwierczącego smalcu dodać dwie szczypty majeranku oraz jedną szczyptę cząbru.
Doprawić delikatnie solą i pieprzem.
Gdy smalec przestanie skwierczeć, przełożyć do miski.
Odstawić do zastygnięcia.
Gdy już wstępnie zastygnie, przełożyć do lodówki.
Smacznego! :)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń