wtorek, 13 kwietnia 2021

OBSESJA LYDII - LIZ NUGENT


Jak krótka jest droga od bycia ofiarą, do stania się katem? Gdzie stoi granica? W chorym umyśle linie dzielące dobro i zło zacierają się, tworząc wytłumaczenie wszelkich działań. Alternatywne wersje wydarzeń mnożą się i przybierają obraz tak realny, że nie sposób odgadnąć, która z nich jest prawdziwa. Obsesja Lydii potrafi zniszczyć nie tylko ją.

Kochająca matka zawsze stanie po stronie dziecka. Przynajmniej tak może się wydawać, gdy Lydia stara się przekonać męża, że jedynie on odpowiada za śmierć młodej dziewczyny. Fakt, że to ona odebrała jej życie nie ma znaczenia. Lydia mówi jasno: jedno z nas musi zostać na wolności, by zaopiekować się naszym synem, a on zdecydowanie bardziej potrzebuje matki. Ten element prania umysłu i oczyszczania się jeszcze nie dziwi, ale szybko okazuje się, że to nie pierwszy, ani ostatni raz, gdy niewłaściwa osoba poniesie odpowiedzialność za czyny kobiety. Lydia ma na swym koncie sporo zła, i niejedno życie na sumieniu. Nie czuje jednak skruchy, ani żalu. W jej umyśle wszystko wygląda przecież inaczej - to ona cierpi, to ją skrzywdzono.

Liz Nugent, stworzyła historię, która w głównej mierze opiera się na najciekawszej i najtrudniejszej do pokonania pułapce, jaką jest ludzki umysł. Wyobraźnia okazuje się bronią doskonałą. Zadaje najbardziej przemyślane i dokładne ciosy, mordując zalążki poczucia winy. Powieść ukazuje do czego zdolny jest chory człowiek, przez lata karmiony smutkiem i niesprawiedliwością losu. Z pewnością jest to obraz niezwykły. Pełen sprzeczności, trudnych scen i do bólu przejmujący. Historia mocno wciąga, ale nie można powiedzieć, by czytało się ją szybko i przyjemnie. Jest coś co drażni, zgrzyta. Ciężko mi powiedzieć, czy to sposób pisania (bądź tłumaczenia), czy konstrukcja bohaterów. Bez wątpienia jednak, książka ma w sobie coś, co na szczęście nie pozwala jej odłożyć. Zakończenie zaskakuje i wywiera spore wrażenie.

Warto zdzierżyć główną bohaterkę, by zajrzeć do jej pokiereszowanego umysłu. Obsesja Lydii ma w sobie coś magnetycznego. Może to siła ludzkiego mózgu, który potrafi wykreować rzeczywistość? Może chodzi o sprawne balansowanie na granicy dobra i zła, oraz oczekiwanie, że wreszcie noga się powinie? Nie mogę powiedzieć, by ta powieść była synonimem literackiego kunsztu, ale muszę przyznać, że z uwagi na specyficzne ukazanie psychicznej choroby (którą określiłabym jako patologiczna miłość) jest to swoista nowość na rynku. Ukazuje niezdrową potrzebę uzależniania od siebie bliskich, z uwagi na destrukcyjny strach przed stratą. Pokazuje mechanizmy obronne, które doprowadzają do tragedii. Przede wszystkim, jest to przykład niezwykle przemyślanej manipulacji, która staje się niebezpiecznym narzędziem. Ciekawi, zaskakuje, wciąga, irytuje, momentami nudzi - wszystko to w zmiennej kolejności. Niemniej jednak naprawdę warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz