Placki gofrowe

Placki gofrowe

Placki gofrowe – pod taką nazwą funkcjonuje u mnie ten przepis w roboczym zeszycie. Chwilę się zastanawiałam nad inną nazwą dla nich, ale szczerze mówiąc nie przychodzi mi nic innego do głowy. No może poza opcją “placki covidowe”… 😉

Po jakimś czasie od pierwszego zamknięcia nas w domach, kiedy już emocje opadły, dziewczyny zażyczyły sobie na śniadanie gofry. Nie powiem, kusząca to była myśl. Środek tygodnia, godzina mocno zbliżająca się do 9, my wszyscy w piżamach, teoretycznie nigdzie nam się nie spieszy. Ale potem zapaliła mi się czerwona lampka, że będę z tymi goframi i sprzątaniem po nich i innych bitych śmietanach, ceregielić się do południa. I pomimo tego, że przecież nic nie musiałam, to jakoś mi się nie chciało 😉 Zwłaszcza, że u nas w domu, gofry jemy czasem w weekend na śniadanie, ale ich przygotowanie to nasz taki małżeński rytuał. Ja robię ciasto, Kawa piecze gofry. No i męża nie chciałam pozbawiać tej odrobiny przyjemności, bo on jedyny musiał wychodzić z domu do roboty.

Gnom jednak zdążył już wygrzebać z szafki książkę z przepisami na słodkości (książkę chyba starszą ode mnie) i znaleźć w niej gofry. Westchnęłam sobie trzy razy po cichu i pomyślałam, no dobra…. Oczami wyobraźni zobaczyłam już ten burdel, ale i chwilową radość dzieci z nosami w bitej śmietanie. No i to sprzątanie do południa. I w tym momencie lenistwo moje jednak wzięło górę i rzuciłam hasło: “A może przerobimy trochę to ciasto i zrobimy takie gofrowe placki?”. Przynęta została łyknięta 🙂 1:0 dla mnie 🙂

Zrobiłyśmy z Gnomem ciasto i usmażyłyśmy placki. Zachwytom i mlaskaniom nie było końca, mi się udało zjeść kilka ostatnich sztuk. Reszta znikała prosto z patelni. Od tamtej pory robimy je regularnie. Oczywiście nie obyło się bez modyfikowania tego przepisu, ale tym razem grzecznie wracam do pierwszej wersji. Zmieniam jedynie od czasu do czasu aromat na inny smak, lub na wodę różaną. O i właśnie pomyślałam sobie, że nie robiłam ich jeszcze z cynamonem 🙂

Placki gofrowe

Przygotowanie ciasta jest naprawdę bardzo szybkie. Stawiam miskę na wadze i po kolei wsypuję i wlewam składniki. Nie potrzeba miksera, wystarczy rózga kuchenna, którą połączymy wszystkie składniki. Ciasto wychodzi dość rzadkie, ale ma takie być. Próbowałam już dodawać więcej mąki, ale placki nie wychodziły wtedy tak delikatne. Dzięki dodatkowi oleju, nie trzeba ich już smażyć na tłuszczu. A jak smażymy je na dwie patelnie, to już jest ekspres 😉

A teraz kwestia dodatków. Ja do tej pory najbardziej lubiłam je jeść “na sucho”. Dzieciaki uwielbiają z kwaśną śmietaną i dżemem/powidłami/konfiturą. Ale tym razem, co zresztą widać na zdjęciach, posypałam je liofilizowanymi malinami i cukrem pudrem. I od tej pory taka wersja jest dla mnie najlepsza 🙂

Składniki:

  • 200 g mąki pszennej tortowej
  • 30 g cukru pudru
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 jajka
  • 5 łyżek oleju z pestek winogron
  • 1 łyżeczka aromatu pomarańczowego
  • 250 ml mleka

Przygotowanie:

Do miski wrzucamy, wybijamy i wlewamy kolejno wszystkie składniki. Dokładnie je mieszamy rózgą kuchenną. Rozgrzewamy suchą patelnię. Nakładamy kolejno po jednej łyżce ciasta. Przekręcamy placek na drugą stronę, gdy zobaczymy bąbelki powietrza na ich powierzchni.

Zjadamy na sucho z patelni lub podajemy z ulubionymi dodatkami 🙂 Smacznego!

Zerknijcie również na scones, pieczoną pierś z kurczaka albo na placek z wędzonym pstrągiem, które mogą być dobrą śniadaniową alternatywą 🙂

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz :)

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *