piątek, 13 marca 2020

Polskie hot dogi z Chicago

Z serii smutne jedzenie Pewnego pięknego dnia padło w robocie hasło, że może zamówić super hiper hot dogi z restauracji. Nie wiem czy zadziałała tu moja ambicja, czy fakt, ze jednak nie klasyfikuje się w gronie ludzi uważanych za bogatych, zaradność, a może wszystkie na raz. Tak narodziła się mała tradycja, że od czasu do czasu robimy sobie haute dogi. Haute z francuskiego wysokie, a konkretniej rzecz biorąc wysokich lotów, czy mówiąc prościej – luksusowe. 
Plan był zjeść je dzisiaj. Niestety coronawirus pokrzyżował nam plany, gdyż cześć postanowiła ograniczać kontakty ludzkie, na jakie byłaby narażona korzystając ze środków komunikacji publicznej, cześć postanowiła zostać z dziećmi oraz starać się unikać skupisk ludzkich, będąc na tyle konsekwentnym, że pomimo głębokiej wiary nie maja zamiaru korzystać z uroczystości w świątyniach i za tą właśnie konsekwencje należy im się szacunek. Efekt taki, ze jestem w biurze sam. Postanowiłem jednak, że zrobię te hot dogi. Podstawa funkcjonowania w kryzysie to żeby nie rezygnować z rutyny i małych przyjemności, bo wtedy nie myśli się o kryzysie. Nie mowie o przyjemnościach, które mogłyby pogłębić kryzys, ale o takich, które nic nie zmienią, ale spowodują, ze poczujemy się trochę lepiej. Własnie dlatego postanowiłem nie rezygnować z dzisiejszych hot dogów, bo inaczej znaczyłoby, że poddałem się bez walki :)

Z samym coronawirusem to na razie jedna wielka niewiadoma, ale nasuwa mi się kilka wniosków. 
Po pierwsze, przypomina mi się taka anegdotka, nie byłbym sobą, gdybym takiej nie przytoczył. Swego czasu wdrażałem system zarządzania w szpitalu w Wałbrzychu, gdzie była możliwość zrobienia sobie darmowego testu na obecność wirusa HIV. Głównym powodem, w moim przypadku, była chęć posiadania takiego zaświadczenia, które chciałem sobie powiesić na ścianie i za każdym razem, kiedy miałbym zły dzień patrzyłbym na nie i mówił w myślach – przynajmniej nie mam HIV :) A z drugiej strony – nie zaszkodzi, tym bardziej, że jak się później dowiedziałem, momentów, w których możemy się zarazić jest tak dużo, nawet przy zachowaniu wstrzemięźliwości seksualnej, że warto to robić raz na jakiś czas. Nie wiem czy wiecie jak taki test wygląda? Zarówno przed badaniem, jak i po otrzymaniu wyniku, macie spotkanie z psychologiem. Przed badaniem zadaje Wam pytania do ankiety, a po wyniku ma Wam służyć ewentualna pomocą gdyby wynik nie był jednak korzystny. Czego się dowiedziałem podczas takiej rozmowy, to, przynajmniej w ocenie psychologa, prostytutki chorują rzadziej niż, nazwijmy je, nie prostytutkami. Te pierwsze są bardziej świadome zagrożeń, bo  wynika to właśnie z faktu małej świadomości i zwykłej psychologii. Jeśli mamy dwie osoby, utytłanego żula i zadbanego biznesmena to podświadomie ufamy bardziej temu drugiemu. Jest tylko jeden problem, czystość nie gwarantuje braku wirusa bo HIV nie przenosi się z brudem. Tu jest podobnie, niby krzywo ludzie patrzą na tych biednych, ale głównymi nosicielami to ci, których stać na wycieczki do Chin i narty we Włoszech :)
Drugi wniosek - ludzie nie potrafią gotować, bo z półek znikają głównie gotowe sosy w słoikach, co mnie osobiście cieszy, bo ja kupuje inne produkty, ale trochę przeraża :)
Sam przepis wpadł mi w ręce przez przypadek. To znaczy ja myślę, że to przypadek bo podsunął mi go algorytm jednego serwisu, a jak wiadomo, algorytmy nie są przypadkowe. W każdym razie był to serial dokumentalny o gościu, który jeździ po świecie i testuje uliczne jedzenie. Dotarł do budki w Chicago, gdyż jak głosi słynna piosenka biesiadna:
Spotkamy się w Chicago 
Polskie to miasto jest
Bo nie na Karpatach i nie na Bałtyku
Lecz tu Polska kończy się.
Sam właściciel twierdzi, że jest potomkiem imigrantów z Polski, których w Chicago jest dość sporo, jednak nigdy na tyle, żeby mogli w latach prohibicji założyć własną mafię :)

Składniki:
- jakieś parówki
- musztarda typu Dijon
- długa bułka
- cebula
- kiszony ogórek


Wykonanie:
Cebule kroimy w półplasterki i podsmażamy.
Kiełbaski podsmażamy.
Ogórka kroimy wzdłuż w paski.
Przekrojoną wzdłuż bułkę smarujemy musztardą, kładziemy na nią parówkę, na to podsmażoną cebulę i na sam wierzch paski z ogórka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz