14 lutego 2020

Tajlandzka przygoda, czyli nasz pierwszy raz w Azji!


To były wakacje naszego życia, bez cienia wątpliwości. Planowanie trwało wiele tygodni, a nawet miesięcy, starałam się dopiąć każdy szczegół na ostatni guzik, ale zdecydowanie było warto. To był wyjątkowy czas, choć jego blask przyćmiła nieco epidemia koronawirusa... ale to był wyjazd "pierwszych razów". Pierwszy raz spędzaliśmy urlop w ciepłych krajach w styczniu, pierwszy raz odwiedziliśmy Azję, pierwszy raz lecieliśmy niemal 12h samolotem i mogłabym wymieniać tak bez końca. Zacznijmy więc od początku...

Planowanie wyjazdu - wybór destynacji

Zeszły rok obfitował w wiele pracy, zagonieni robotą nie mieliśmy okazji spędzić urlopu wspólnie. Ja odwiedziłam ponownie Egipt, tym razem z Mamą, Dominik zaś pracował nad kolejnym biegiem w domu. Uznaliśmy zatem, że 2019 nie sprzyja wspólnym wyjazdom i musimy zaplanować coś koniecznie na początek roku 2020. To miała być odmiana - dalsza wyprawa w nieznane, skrupulatnie zaplanowana i wyczekana. Na początku musieliśmy wybrać miejsce, wśród typów znalazły się Karaiby - z Dominikaną i Arubą na czele, w grę wchodziły także Malediwy, Polinezja Francuska, rozważaliśmy także Stany (niestety planowanie rozpoczęliśmy przed zdjęciem obowiązku wizowego przez USA). Dominik przebąkiwał coś o Tajlandii, ale przyznam, że mimo wielu zachwytów, obejrzanych relacji i zdjęć znajomych, wciąż nie byłam przekonana do tego miejsca. Mamy z Dominikiem listę wymarzonych wakacyjnych destynacji, które na pewno odwiedzimy, ale Tajlandii nigdy na niej nie było...

Od czego zaczęłam? Sprawdzenia, które z tych miejsc będzie w miarę przyjazne temperaturowo/opadowo w styczniu. Odpadła Polinezja, Stany odrzuciliśmy ze względu na wizę i zbyt krótki urlop na zwiedzanie. Stanęło na Dominikanie, wierzcie mi, miałam już cały plan wycieczki, zabookowane hotele, ale... trzeba było skupić się na lotach, a te do najtańszych akurat nie należały. Zaczęłam porównywać ceny i Tajlandia wydała się nagle taka "przystępna". Dodatkowo marudzenie Dominika o chęci "zjedzenia robali" przestało mnie już bawić, więc uległam i tak stanęło na Krainie Uśmiechów i Azji! 😏

Tajlandia... i co dalej?

W osobnym wpisie stworzę listę porad i opisy krok po kroku jak zabrać się do planowanie wycieczki - wykupienia lotów, transferów, promów, a także rezerwacji hoteli, zaplanowania zwiedzania najważniejszych atrakcji etc.

Jestem bardzo skrupulatna i pragmatyczna, więc swoje planowanie rozpoczęłam od przeczytania masy artykułów, relacji z podróży, wpisów na blogach, poradników, kończąc na przeglądaniu mapy świata i samej Tajlandii. Musiałam wiedzieć wszystko - gdzie, jak i za ile!

Padło na Tajlandię, ale musieliśmy zaplanować wycieczkę tak, by nie tylko zwiedzić, ale i odpocząć. Wiedzieliśmy na pewno, że musimy odwiedzić Bangkok, na co najmniej 3-4 dni, by zobaczyć to, co najważniejsze i najeść się street foodowymi perełkami po kokardki. Mieliśmy zatem pierwszą część podróży, a co dalej? Pewniakiem były też rajskie wyspy, których akurat w Tajlandii nie brakuje... co wybrać? Koh Lanta, Koh Samui, a może wybrzerze z Phuket, a może Krabi? I wtedy, przeglądając ente zdjęcie tych nieziemskich klifów trafiłam na TEN WIDOK!


Koh Phi Phi zrobiła na mnie niesamowite wrażenie! Patrząc na te kolory zapragnęłam tam być. Wiedziałam, że muszę to zobaczyć na własne oczy. Mimo, że powinno być na odwrót, to do odwiedzenia tego miejsca przekonał mnie dodatkowo fakt, że to właśnie tutaj dotarły niszczycielskie siły tsunami z 2004 roku, a film "Niemożliwe" opowiada historię rodziny, która spędzała wakacje właśnie na tej małej wysepce. Kolejnym atutem była także słynna Maya Bay rozsławiona przez film z Leonardo DiCaprio "Niebiańska plaża", który również kręcony był na wysepkach Phi Phi. Więcej przekonywać się nie musiałam. Wzięłam się za planowanie.

Zwiedzanie i leniuchowanie, czyli aktywny wypoczynek

Od początku naszego wspólnego wakacjowania szukamy miejsc, w których nie tylko zobaczymy niesamowite cuda natury, popluskamy się w turkusowej wodzie, ale będziemy mogli aktywnie spędzić czas i zwiedzać, chłonąć kulturę i energię danego miejsca. Tak było na rejsie po Nilu w Egipcie, samodzielnie zorganizowanym wyjeździe do Bułgarii czy podczas objazdówki na własną rękę po Krecie. Dlatego swój wyjazd postanowiliśmy zaplanować na 10-12 dni (wliczając przeloty) i podzielić go na 2 części - na kontynencie i wyspach. I tak pierwsze 5-6 dni należało do Bangkoku, a reszta do wysp Phi Phi, na koniec chcieliśmy wrócić do Bangkoku na jeden dzień, by naładować baterie przed dość wyczerpującą podróżą powrotną.

Zaczęłam wyszukiwać loty i padło na terminy od 20 stycznia do 1 lutego. Co ważne - najtańsze loty znajdziecie zazwyczaj we wtorki oraz czwartki, to w końcu środek tygodnia i wtedy podróżowanie jest zdecydowanie bardziej ekonomiczne ze względu na mniejsze zainteresowanie. Lotów szukajcie w wyszukiwarkach jak np. fly4free czy skascanner, ale zawsze w trybie incognito. Dlaczego? Śledzenie stron i remarketing sprawia, że po pewnym czasie będziecie co prawda otrzymywać powiadomienia i podprogowy przekaz o zaplanowaniu podróży, ceny jednak mogą być sztucznie podbite, gdyż system zarejestruje większe zainteresowanie danym terminem oraz kierunkiem Waszej podróży. Podane przeze mnie wyszukiwarki wyrzucają Wam najkorzystniejsze połączenia oraz najtańsze możliwości różnych przewoźników.

Nasza podróż została zaplanowana na poniedziałek, wtedy było najtaniej, ale i najkorzystniej dla nas w kwestii urlopu od pracy, wszak czekał na nas Pączek Run i mnóstwo związanych z tym przygotowań. Ale zanim doszło do zakupu biletów minęło dobrych kilka miesięcy czatowania na najniższą cenę. Kupno biletu lotniczego to nie taka prosta sprawa, ale za to bardzo satysfakcjonująca, gdy w końcu dochodzi do skutku. W czasie szukania udało mi się znaleźć najtaniej loty za 1500 zł za osobę w dwie strony. Oferta trwała niestety dzień i nie zdążyliśmy się na nią załapać, były to loty ukraińskich linii lotniczych z przesiadką w Kijowie... Żałowaliśmy do momentu, gdy w rozmowie z bliską nam osobą nie dowiedzieliśmy się, że ukraińskie linie lotnicze są dość zawodne i zdarza się, że przy przesiadkach samolot nie przylatuje i można utknąć na obczyźnie w niezłym bagnie. Do wyboru zostały linie tureckie oraz Qatar Airways, który na początku wydawał się nam totalnie nie na naszą kieszeń! Jednak po poleceniu tej linii przez tę samą bliską osobę stwierdziliśmy, że może warto spróbować. Znaleźliśmy lot w całkiem przystępnej cenie i uznaliśmy, że nie ma tego złego! Potraktujemy lot jako kolejną atrakcję i stanie się on spójną częścią tej niesamowitej przygody.

Mamy bilety, co dalej?

Gdy kupiliśmy bilety lotnicze po raz pierwszy dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę i trzeba wziąć nogi za pas i planować dalej. Wylot z Warszawy 20 stycznia wieczorem, w Bangkoku mieliśmy wylądować niemalże 24h później. Uznałam zatem, że w dniach 22-24 stycznia objedziemy stolicę Tajlandii wzdłuż i wszerz po to, by 25 stycznia wybrać się na wyspy Phi Phi, na których mieliśmy spędzić 5 niebiańskich dni, by 30 stycznia wrócić do Bangkoku, odpocząć i 31 stycznia wylecieć do Polski. Teraz wiem, że mogłam wybrać lot powrotny z Krabi, ale uczymy się całe życie. Następnym razem na pewno wybierzemy tę drugą opcję, co na pewno zaoszczędzi czasu i pozwoli cieszyć się niezwykłymi widokami nieco dłużej.

Co zostało do zrobienia? Trzeba było kupić kolejne bilety lotnicze, zabookować bilety na prom i wybrać hotele. Ufff, sporo pracy, ale naprawdę przyjemnej! Zrobiłam odpowiedni research i wiedziałam, że w Bangkoku musimy szukać miejscówki nieopodal Chinatown, by wieczorem móc wybrać się na wielką wyżerkę. W szukaniu odpowiednich hoteli pomogła mi wyszukiwarka Booking,com, która jest naprawdę niezawodna pod tym względem. Mieliśmy kilka typów, ale padło na hotel iSanook, który Wam serdecznie polecamy. Znajduje się nieopodal centrum handlowego i stacji kolejki MRT Link Samyan Mitrtown, a także blisko Chinatown, Świątyni Wat Traimit, słynnego Patpong Market czy najwyższego budynku w Tajlandii - King Power Mahanakhon, a na dodatek niemal w takiej samej odległości od lotniska Suvarnabhumi jak i Don Mueang.




Gdy doszło do planowania pobytu na Phi Phi wiedziałam, że musimy się tam jakoś dostać, a konkretnie polecieć samolotem z Bangkoku do Krabi, a następnie przepłynąć promem z Krabi do Ao Tonsai Pier na Phi Phi. Zaczęłam wyszukiwanie i najtańsze połączenie było właśnie z drugiego lotniska tajlandzkiej stolicy, czyli Don Mueang, padło na Air Asia. Co ważne - szukałam hoteli, które oferowały transfer z/na lotnisko/przystań. To znacznie ułatwiało sprawę, gdyż nie musieliśmy martwić się dodatkowo transportem. Wyjątkiem był transport zaraz po przylocie do Tajlandii, ale i to załatwiłam dzięki możliwości zarezerwowania prywatnej taksówki na booking.com. Korzystaliśmy już z takiej opcji w Bułgarii, i choć jest to nieco droższa opcja, to na pewno warta rozważenia. Kwota którą zapłaciliśmy odbiegała może od cen tajskich o jakieś 20-30zł, ale gwarantowała, że po 20h podróży nie będziemy musieli głowić się gdzie wymienić walutę, targować się z kierowcą i na pewno dotrzemy na właściwe miejsce. Po prostu odebrano nas z lotniska i dojechaliśmy spokojnie do hotelu.

Lot powrotny zaplanowaliśmy już na Suvarnabhumi, z którego następnego dnia lecieliśmy do Polski, dlatego wybraliśmy hotel nieopodal lotniska, który odebrał nas po podróży i zawiózł bezpiecznie na miejsce, byśmy zdążyli na czas wsiąść do samolotu. Postawiliśmy na wysoki standard i wybraliśmy Villa Volpi Bed & Breakfast, która nas absolutnie zachwyciła. Jeśli potrzebujecie niezwykłego miejsca nieco z dala od zgiełku centrum lub hotelu na 1-2 noce przed powrotem do domu, to ta opcja to mały raj na ziemi.


W drodze powrotnej z Krabi do Bangkoku lecieliśmy już rodzimymi liniami tajskimi, czyli Bangkok Airways. Trochę wrażeń mieliśmy. By dotrzeć na Phi Phi musieliśmy zadbać jeszcze o transport wodny, czyli prom. Mogliśmy co prawda kupić bilety na miejscu i wziąć taksówkę z lotniska, ale ja wolałam być przygotowana wcześniej, dlatego zakupiłam bilet na prom oraz transfer w jednym miejscu na stronie hailandferrybooking.com. Teraz wystarczyło wybrać odpowiedni hotel na wyspie i cieszyć się perspektywą niesamowitego urlopu.

Phi Phi ma opinię imprezowej wyspy, co nie mija się z prawdą, dlatego długo szukałam hotelu i miejsca, które pozwoli się nam wyciszyć. Lubimy atrakcje, ale wieczorami wolimy chill przy drinku na plaży niż ostre imprezowanie do upadłego. Najspokojniejszą, a zarazem jedną z najpiękniejszych plaż wyspy Phi Phi, wokół której zgromadzone są hotele, jest plaża Long Beach, to właśnie na niej szukałam zakwaterowania. Padło na Phi Phi Long Beach Resort & Villa - cudowny obiekt położony przy samej plaży, z pięknymi domkami. Marzenie!




W trakcie przygotowań

Bilety kupione, prom zabookowany, hotele zaklepane, transfery ogarnięte - bajka! Teraz można zabrać się za praktycznie przygotowania. Oto lista przydatnych rzeczy, które warto zrobić przed wylotem:
  • kup dolary o wysokich nominałach - najlepiej 50 i 100 $ - mają one wyższy kurs i kupisz za nie znacznie więcej bahtów na miejscu
  • kup silne repelenty na komary - najlepiej produkty firmy MUGGA - warto zainwestować w cały zestaw - spray, sztyft i balsam łagodzący na ukąszenia
  • zarejestruj się w programie rządowym Odyseusz - warto poinformować organy o wyjeździe, to bardzo ułatwia sprawę w przypadku ewakuacji z danego kraju (po tsunami z 2004 roku wolałam być przygotowana na każdą ewentualność, a epidemia wirusa z Wuhan tylko mnie w tym utwierdziła)
  • kup moskitiery - większość hoteli posiada je w swoim wyposażeniu, ale zdarza się, że ich nie ma, a komary niestety są i gryzą! Wystrzegaj się zwłaszcza tych dziennych, to one są nosicielami wirusa Zika i dengi. Komary częściej spotkasz na wyspach, w ośrodkach miejskich jak Bangkok są niemal nieobecne
  • zaszczep się - jeśli uważasz to za słuszne lub po prostu chcesz czuć się pewniej - w Tajlandii nie ma szczepień obowiązkowych, są jedynie zalecane, ale jeśli taka sprawa ma popsuć ci urlop to lepiej profilaktycznie odnów szczepienia dur brzuszny, tężec czy WZW 
  • kup poduszkę rogala do samolotu - może to wydawać się pierdoła, ale naprawdę umila podróż i sprawia, że mimo kilkunastu godzin lotu człowiek nie czuje się tak połamany
  • weź ze sobą coś ciepłego do ubrania, a także nieco dłuższe i bardziej zakryte kreacje - w Bangkoku panuje ogromny skwar, na wyspach aura jest nieco bardziej łagodna, ale w autobusach, samolotach, centrach handlowych czy hotelach klima działa na najwyższych obrotach, więc możesz się zaziębić, taka gwałtowna zmiana temperatur nie sprzyja zdrowiu. Jeśli chcesz zwiedzać buddyjskie świątynie musisz pamiętać o odpowiednim ubiorze - zakryte ramiona, zasłonięte dekolty i spodnie/spódnica co najmniej za kolana to podstawa
  • stosuj filtry - Tajlandia położona jest w strefie klimatu zwrotnikowego monsunowego, jest tam więc bardzo duszno, a promienie słońca opalają nawet wtedy, gdy się tego nie spodziewasz, weź ze sobą wysokie filtry, smaruj się nimi, a dopiero na nie nakładaj repellenty
  • wymień walutę już na lotnisku - a przynajmniej część, za którą zapłacisz za pierwszy hotel - nikt nie wpuści Cię do pokoju bez opłaty, a większość miejsc oczekuje zapłaty w tamtejszej walucie, czyli w batach, tutaj i wysokie nominały w dolarach nie pomogą ;)
  • kup kartę do internetu - najlepiej już na lotnisku, by uniknąć niepotrzebnych nerwów i wysokich opłat za roaming. W Tajlandii, tak jak i w Polsce, jest obowiązek rejestracji kart SIM, dlatego kup jedną na lotnisku i poproś o pomoc na stoisku, Tajowie chętnie Ci pomogą i skonfigurują telefon za Ciebie. My korzystaliśmy z sieci Truemove, jest dostępna niemal w każdym sklepie 7/11 (coś na kształt naszej Żabki)
  • zarezerwuj parking przy lotnisku - lubimy podróżować swoim autem, a wyjazd w styczniu dodatkowo wiązał się z cieplejszą odzieżą, podczas gdy w Tajlandii było niemal 40 stopni, dlatego na czas wylotu nasze auto stało bezpiecznie na parkingu nieopodal lotniska, polecamy Parking P7 na Dzwonkowej 22/24 w Warszawie - przystępne ceny, transfer na i z lotniska i profesjonalna obsługa
  • zabierz sprzęt do snurkowania - jeśli posiadasz takowy lub zakup go wcześniej w Polsce, w Tajlandii można kupić wiele rzeczy, ale ceny są porównywalne do tych w Polsce, lepiej przygotować się wcześniej, bo jest to wspaniałe miejsce do snurkowania i podziwiania głębin Morza Andamańskiego

I tak oto czekaliśmy już tylko na dzień wylotu! 💙

Jeśli szukasz wrażeń i chcesz zaplanować swoją podróż to zajrzyj także do wpisów:

10 rzeczy, które musisz zrobić w Tajlandii

Wydrukuj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Cooking Monster , Blogger