niedziela, 24 lutego 2019

Łatwopalna przekąska do filmu

Zapewne niejedno z Was, przychodząc do nowego miejsca pracy, przechodziło kurs BHP. Jeśli prowadzący był świeżakiem, to zanudzał Was recytacją zasad itp. Starzy wyjadacze dawno doszli do wniosku, że najlepiej działają obrazowe przykłady np. o pracownicy która biegła na szpilkach po biurze i wleciała w oszklone drzwi odcinając sobie ucho. To Wam raczej lepiej utrwali te zasady, gdyż, nawet jeśli przedstawione w sposób nudny to bardzo ważne.
Kuchnia jest takim miejscem podwyższonego ryzyka, ze względu na operowanie ostrymi narzędziami oraz otwarte źródło ognia. Tak się szczęśliwie składa, że pewne rzeczy w kuchni palą się lepiej od innych, przy czym teraz skupię się na tych, które da się jeść. Z nich właśnie przygotowałem dzisiejsze danie.
  • mąka - jeśli w powietrzu będzie unosił się pył z mąki i dojdzie do kontaktu ze źródłem ognia, to może dojść do bardzo nagłej reakcji spalania, nazywanej przez niektórych wybuchem
  • olej - jeśli olej się przegrzeje, to może doprowadzić do zapłonu. UWAGA - nie używamy wody. Taki pożar gasimy, jeśli jest mały pokrywką, odcinając powietrze, jeśli większy kocem, a najlepiej jak zasypiemy to solą.
  • cukier - męskiej części czytelników urodzonych około lat 80-tych nie muszę chyba przypominać mieszanki cukru z saletrą :)
  • czosnek - zawarte w nim olejki są łatwopalne. Może zadziałać jak zapalnik dla oleju, kiedy go podsmażamy.
  • cynamon - to co w nim tak ładnie pachnie jest też łatwopalne, jak zrobi się z niego chmura to zadziała lepiej niż mąka.
  • nachosy czy chipsy - fani survivalu wiedzą, że to bardzo dobra podpałka

Postanowiłem zrobić, nie tyle nachosy, co kukurydzianą przekąskę sam, a już trójkątnych kształtów to mi się w ogóle nie chciało wycinać :) W tym celu Wymieszałem mąkę kukurydzianą z wodą i dodałem trochę oleju. Całość musiała mieć zwartą konsystencję - nie rozlewa się. Następnie lepiłem kulki, które potem spłaszczałem i umieszczałem na blaszce, a nią samą umieściłem w nagrzanym do 180 stopni Celsjusza piekarniku na jakieś 15 minut.
Postanowiłem je podać w stylu kanadyjskim. To taki kraj, który ma Komandora Spocka ze Star Treka na pięciodolarowym banknocie i jedzą tam frytki z sosem pieczeniowym. Taki też chciałem zrobić tylko ciut ciemniejszy.
Kolor sosu uzyskujemy karmelizując cukier, czyli go podsmażając, cały czas mieszając aż zbrązowieje. Dodajemy mąkę, żeby nam wchłonęła olej, tworząc tzw. zasmażkę. Dolewamy wody, szczyptę cynamonu i wyciśniętego czosnku.

Idealne na niedzielny poranek, południe, popołudnie i wieczór filmowy. No chyba, ze postanowiliście dziś rodzinnie odwiedzić galerie handlowe.
Ja ostatnio zachwyciłem się serialem "Orville", jak na fana Star Treka przystało. Po tym jak ukazały się nowe odcinki Star Treka - Doscovery, wielu fanów uważa, że nie jest to zgodne z kanonem. No bo wiecie. Serial ciekawy, akcja leci, ale z ideą zapoczątkowaną przez Gena Roddenberrego nie ma nic wspólnego. Broni się trochę naukowymi rozkminkami, ale to tyle. Co nie zmienia faktu, że fani byli głodni. Nagle pojawił się "Orville". Nie ukrywam, że serial się trochę ze Star Treka nabija, ale tylko trochę, tak tyci tyci, zwłaszcza w odcinku kiedy Moclanin musi oddać mocz co robi raz w roku :) Poza tym nabija się z wielu rzeczy, bo w końcu są to twórcy "Family Guya". Niby lekka tandeta, a po trailerze myślimy, że to parodia (nazywanie go parodią Star Treka jest baaardzo krzywdzące), ale moim zdaniem ma więcej z ducha Treka, jakiego widzieliśmy w serii New Generation niż obecne Discovery. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz