Gdzie warto zjeść w Porto – każdy kto był tutaj poleca odbić od centrum miasta i wybrać się do Matosinhos. Blisko piaszczystej plaży można zjeść najlepsze świeże ryby i owoce morza. Ponieważ mamy kawałek do tego miejsca wsiadamy w metro i w niecałe 20 minut jesteśmy w Matosinhos.
Casa Serrao i grillowana ośmiornica
Ruszamy uzbrojeni w klasyczną turystyczną mapę, na której właściciel mieszkania nakreślił wielkimi literami, gdzie konkretnie możemy zjeść świeże ryby. Bez trudu namierzamy, bo cała ulica pachnie grillowanymi pysznościami. Przed wyjściem zaspokoiłam głód słabą kanapką z żółtym serem, by nie było, że tak się napalimy, a podadzą sardynkę. Ale po tym zapachu nie dość, że zapominam jak się nazywam, to jeszcze nagle żołądek robi się pusty.
Panowie z pobliskich restauracji czuwają nad wyciągniętymi na zewnątrz grillami. Rybki pieką się na lekkim ogniu. Ktoś zaczepia, daje menu do pooglądania, a my już wierzymy, że dobrze nas tu nakarmią. Siadamy do stolika – jesteśmy w Casa Serrao. Nie jestem aż tak odważna jak Alek, który wybiera sobie grillowaną ośmiornicę, zamawiam grzecznie dorsza z ryżem podanym z owocami morza. Popijamy piwko, czekamy i zapominamy, że to listopad. Zdarza się, że obsługa w restauracjach o nas zapomina. Mam nieco obawy, że ten przemiły pan zaraz wyprze nas z pamięci. Będzie udawał, że nas tu nie ma, że to tylko wiatr szepcze (uwierzcie mi, nie raz mieliśmy zapominalskich kelnerów).
Po kilku minutach nasze dania lądują na stole. Gdyby nie fakt, że to miejsce publiczne rzuciłabym się na moją rybę. Zamiast tego kulturalnie próbuję, a ona rozpływała się w ustach. Do tego ryż z owocami morza był strzałem w dziesiątkę. Nie powiem, grillowana ośmiornica prezentowała się bardzo godnie na talerzu, nawet skubnęłam kawałek. Jednak ich dorsz wygrał wszystko. Żałuję w takich sytuacjach, że choć bym chciała skusić się na deser, mój żołądek mówi stanowcze nie. Po takim obiedzie zostaje nam pójście na plażę i spacer, by pomóc przy procesie trawienia.
Rota do Chá – 300 rodzajów herbat
Mamy to szczęście, że nasze mieszkanie jest blisko centrum miasta. Stacja metra jest niecałe 10 minut, więc po powrocie z Matosinhos idziemy napić się herbaty w jednym z lepszych miejsc w Porto – Rota do Chá. To nieduża herbaciarnia, która oferuje aż 300 odmian herbat. Szczególnie jak pogoda dopisze trzeba posiedzieć w ich ogródku. Drewniane stoły, pufy, w roślinach chowają się różne posążki – wczujcie się w klimat orientalny i zapomnijcie o swoim telefonie. Za dzbanek herbaty zapłacimy 2,5 euro, jedyny problem to jak się zdecydować na konkretny smak? :)
Jeszcze coś słodkiego – Pasteis de tentugal
Po takiej wycieczce teraz mam ochotę na coś słodkiego, więc wpadamy na ciastko i kieliszek wina do Mão Travessa, które jest na tej samej ulicy co herbaciarnia. Oddalona niecałe 5 minut nieduża restauracja już na progu kusi swoimi deserami. Choć jednej z pań ciężko idzie z angielskim, komentuje nasz wybór deseru jako perfect i zaraz podaje nam ciekawie wyglądające ciastko. O ile się nie mylę nazywały się Pasteis de tentugal i było nadziane pysznym budyniowym kremem, obsypane cynamonem. Ponieważ jestem damą nie wylizałam talerza, a chciałam. Po takiej wycieczce kulinarnej zostaje nam spokój naszego mieszkania :)
A co to za cudowności są na przedostatnim zdjęciu, obok rurek?
Te 300 rodzajów herbat rozłożyło mnie na łopatki… Raj po prostu :)
Kasia to jest dobre pytanie – dla mnie wyglądały to jak takie pianki, oblane czekoladą. Ale nazwy żadnej nie wyhaczyłam :D
Dla tej ośmiornicy zrobiłabym naprawdę wiele … :} Jak pomyślę, że była świeżutka, to aż cała dygocę, tak głodna się robię :D
Żałuję, że nie mogę pokazać jaką minę miał mój luby, jak zaczęłam go straszyć, że podadzą mu całą ;)
Ale dali tylko część i nie chcę Cię smucić, ale tak była przepyszna :)
Pyszny przewodnik!
Jadłabym i jadła…
Amber
Aniu dziękuję! Mam nadzieję, że uda mi się opisać jeszcze więcej smaków portugalskich :)
Zauroczyła mnie szczególnie ta herbaciarnia! Narobiłaś smaka :)
Gdyby było cieplej siedziałabym tam u nich cały dzień :)
To byłby raj dla mojego mężczyzny, uwielbia ryby i owoce morza :) A ja skusiłabym się na ciacho! No i herbatkę :) i jaki smak wybraliście? :)
Moim faworytem stała się zielona o smaku mango :)
Dla tej herbaciarni chętnie wynalazłybyśmy teleporter! :D
Warto! :D
Na Porto zabrakło mi czasu, więc teraz siedzę i płaczę. Masz obłędnego bloga.
Porto jeszcze na Ciebie poczeka ;)
Prawdziwa uczta, dorsz i deser….ślinka cieknie :)
W Porto jadłam najlepsze ciasto czekoladowe na świecie!