Raki (rak rzeczny, rak szlachetny)

Nie wiem czy wiecie, ale spożywanie raków w Polsce sięga aż czasów piastowskich, jest to więc jedna ze starszych udokumentowanych potraw. A najlepsze jest to, że zanim stały się one wykwintnym daniem serwowanym na pańskich stołach jako niesamowity rarytas, to stanowiły jeden z podstawowych składników diety ubogiego chłopstwa. Jednak z czasem i wyższe sfery doceniły smak rakowego mięsa i skorupiaki te do dziś są serwowane na wykwintnych przyjęciach. Są tym bardziej doceniane, że przez zanieczyszczenia środowiska, na które raki są bardzo wrażliwe, otarły się niemal o wyginięcie. Na szczęście i w Polsce, gdzie są one objęte częściową ochroną gatunkową, odradza się populacja, jest więc szansa na załapanie na ten smakołyk. A jak się za to cudo zabrać? Jeśli raki zostaną zaserwowane na eleganckim przyjęciu powinniśmy skorzystać ze specjalnych szczypczyków i długiego widelczyka zakończonego ostrymi szpikulcami. Jeśli jednak towarzystwo jest bardziej „wyluzowane” możemy skorzystać ze zdolności manualnych naszych własnych palców.

Konsumpcję raka zaczynamy od oddzielenia głowy od reszty. W tym celu chwytamy delikwenta za głowę oraz głowotułów u nasady, a następnie ciągnąc zdecydowanie przekręcamy. Po oddzieleniu warto jest również usunąć kilka pierwszych „pierścieni” otaczających głowotułów, aby ułatwić sobie dostęp do mięska. Do mięsa ze szczypców możemy dostać się rozbijając skorupkę.

Ciekawostka: przed jedzeniem warto przyglądnąć się rakowi – jego ogon powinien być podwinięty (dla co wrażliwszych nie napiszę dlaczego). Jeśli jest wyprostowany oznacza to, że mógł nie być zbyt świeży. A zatrucie tego typu jedzeniem należy do jednych z najcięższych i może skończyć się na szpitalnym oddziale.

Homar

Do jego jedzenia, podobnie jak i do langust i raków używa się specjalnych szczypców oraz widelczyka. Pancerz homara jest znacznie grubszy, niż w przypadku raków, więc i szczypce są odpowiednio mocniejsze. Mięso wyjmujemy ze szczypców, nóg i odwłoka. Oczywiście na mniej wymagających przyjęciach lub jeśli planujemy mięso wykorzystać np. do sałatki posługujemy się po prostu własnymi palcami.

Podobnie jak w przypadku raków musimy sobie najpierw takiego homara podzielić na części, zaczynając od szczypiec i tę czynność zawsze wykonujemy rękami. Po prostu je „ukręcamy” zdecydowanym ruchem i podobnie postępujemy w przypadku oddzielania ogona od reszty. Jest to moment nieco newralgiczny, ponieważ w tym miejscu, w zależności od płci homara, mogą znajdować się dwa elementy, które dla jednych są smakołykiem nie z tej ziemi, a dla innych istnym horrorem na talerzu. A mianowicie u samic jest to ikra, u samców zielona maź zwana wątróbką. Postępując zbyt gwałtownie możemy „umazać” nie tylko siebie, ale i współbiesiadników, którzy niekoniecznie muszą podzielać zachwyt nad tymi homarowymi częściami ze względu na ich hmm… intensywny aromat 🙂

Następnie dobieramy się do mięsa. Ogon i szczypce po prostu zgniatamy za pomocą podanych sztućców lub za pomocą dłoni. Jak chrupnie, to powinno już łatwo dać się wyciągnąć mięso za pomocą palców lub specjalnego widelczyka. Można również za pomocą noża po prostu rozciąć spód ogona. W przypadku tułowia chwytamy jedną ręką, drugą z kolei unosimy wierzch pancerza – ja w przypadku otwierania różnych klapek. Jeśli przy rozdzielaniu tułowia od ogona udało nam uniknąć się kontaktu z ikrą lub wątróbką, tak tutaj na nie trafimy na 100%. Powiem tak, spróbować warto, ale nie zdziwi mnie brak miłości do tych części. No… to smacznego!

Ostrygi

Tutaj większej filozofii nie ma. Jemy je za pomocą specjalnego widelczyka. Odcinamy je od muszli, usuwamy ciemne części, skrapiamy sokiem z cytryny i po prostu wypijamy zawartość. Można też nabić na widelczyk i zjeść popijając sokiem z muszli. Jest niezwykle aromatyczny i bosko smakuje po prostu… morzem. W restauracjach ostrygi najczęściej podawane są już w postaci „odciętej” od muszli. Możemy więc skropić sokiem z cytryny i wyssać. Pamiętajcie, żeby ostrygi po prostu połykać. Do dziś dostaję absolutnie niekontrolowanego ataku śmiechu na wspomnienie mojej koleżanki, która nie dość, że solidnie namocowała się z zamkniętą ostrygą (do ich otwierania służą specjalne szczypce), to jeszcze ten nieszczęsny stwór po odruchowym przygryzieniu nabił się w zęby i… ani w jedną, ani w drugą stronę. Łzy w oczach i panika. Skończyło się dobrze, bez strat w uzębieniu, ale dziewczyna ostryg nie jada do dziś. Żadnych.

Krewetki

Jeśli mamy obrane, problemu nie ma – po prostu jemy sztućcami. Jeśli dostajemy niedobrane, chwytamy za głowę i po prostu ukręcamy ją. Następnie odginamy ogon i  usuwamy pancerz poprzez odchylenie go do tyłu. Jeśli mamy krewetki pozostawione jedynie z ogonem, możemy po prostu wziąć w palce (na luźnej imprezie) i po prostu odgryźć mięso i wyssać część z ogona. Są również amatorzy wysysania główek – nie ukrywam – nie należę do nich.

Małże

Jeśli na stole pojawiła się miseczka z wodą z plasterkami cytryny, małże możemy jeść palcami. Jeśli z kolei wydaje nam się, że przyjęcie jest super-eleganckie, pierwszego małża zjadamy za pomocą widelczyka, a do zjedzenia pozostałych używamy muszli, posługując się nią niczym szczypczykami i / lub łyżeczką.

Z wszelkimi ośmiornicami i kalmarami problemu nie ma, gdyż zwykle dostajemy je w już w daniu, jemy więc odpowiednimi w kolejności sztućcami.

I na koniec baaaardzo wykwintny dodatek, a mianowicie:

Kawior

Tutaj mamy dwie szkoły 🙂

Pierwsza z nich mówi, że każdy z biesiadników nabiera maleńką porcję kawioru, najlepiej za pomocą łyżeczki z masy perłowej lub rogu, a następnie nakłada na kawałeczek pieczywa lub blina i wkłada do ust. Nie rozsmarowując.

Druga z kolei mówi o nabraniu malutkiej porcji kawioru, umieszczeniu go na swoim talerzyku, skropieniu kroplą soku z cytryny i dopiero wtedy nałożeniu na kawałeczek tosta (z masłem lub bez). Dopuszcza się również zjedzenie kawioru prosto z talerzyka przegryzając pieczywem, ale jest to jakieś takie mało eleganckie.

Zachęcam także do przeczytania innych artykułów z cyklu #jaktougryźć i #wokółstołu:

WOKÓŁ STOŁU – JAK TO UGRYŹĆ 
WOKÓŁ STOŁU – JAK TO UGRYŹĆ – SUSHI
WOKÓŁ STOŁU – JAK TO UGRYŹĆ – GRILL

Bon apetit!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *