wtorek, 12 czerwca 2018

Shiitake z sosem śliwkowym w bułeczkach bao

Kolejny post, który powstał w wyniku eksploatacji mojej własnej hodowli grzybów przeróżnych, o których pisałem już tutaj. Tym razem przepis, który idealnie nadaje się na to, żeby go zabrać w plener i przekąsić do piwka, najlepiej wytrawnego, co by w smaku przypominało piwo azjatyckie :) 
Oczywiście musicie znaleźć sobie też dobrą miejscówkę, aby nie zasilić budżetu przymusowym świadczeniem pieniężnym na mocy ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, tłumaczoną na język ludzki, nazywamy ustawą ratującą budżet, która powstała wraz pierwszą dziurą budżetową, a stała się jeszcze bardziej restrykcyjna kiedy wyżej wspomniany zaczął mieć większe potrzeby :) 
Jako, że w taką pogodę szkoda marnować czas przed kompem i lepiej poprawić sobie relacje międzyludzkie z tymi ludźmi, którzy na to zasługują, dlatego, tak jak ja, polecam spożyć to w duecie na wolnym powietrzu z dala od wyjątkowo gorliwych niczym strażacy z książki 451 stopni Farenheita, strażników budżetu, których gorliwość jest wprost proporcjonalna do, legendarnych już, zbieranych punktów niczym krążków TAZO.
Bułki bao to takie połączenie tacos i bucht, które przyrządzamy na parze. Można zrobić samemu, ale są bardzo tanie, więc ja je kupiłem :)

Składniki:
- bułeczki bao
- grzyby shiitake, ale mogą być nawet pieczarki
- cebula
- powidła śliwkowe


Wykonanie:
Grzyby kroimy w paski i podsmażamy z cebulą. Kiedy puszczą soki dodajemy trochę powideł.
Bułeczki przyrządzamy na parze. Jeśli nie mamy naczynia, to wsadźmy do garnka odwrócony talerz, dolejmy trochę wody tak, aby go nie zakryła i umieśćmy na nim bułki. Następnie przykryjmy garnek.
Jak będą gotowe to faszerujemy je wcześniej wspomnianym farszem. Smakują też na zimno :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz