Samotna, zimowa, brukselkowa zupa, której nie musisz jeść sam

Tegoroczny sezon świąteczny spędzam z rodziną w Polsce. Minęło 16 lat od ostatniego Bożego Narodzenia razem. Nigdy nie przyjeżdżałam o tej porze roku, bo jest ponura i zimna. Tak czy inaczej i tak jestem bardzo podekscytowana, ponieważ okres zimowy i świąteczny przywodzi we mnie wiele kulinarnych wspomnień. Zimy w Europie Północnej oferują bardzo ograniczony wybór lokalnych produktów owocowo-warzywnych, ale jeden z nich – Brukselka, jest teraz dostępna. Dziś więc moja sentymentalna opowieść z dzieciństwa o tym „małym” zimowym warzywie.

Pamiętam, że kiedy dorastałem, częstym gościem na naszym stole była zupa jarzynowa o śmiesznej nazwie „Śmieciówka”.  Nigdy nie zapytałam mamy skąd jej nazwa, ale jakoś skojarzyłam, że prawdopodobnie stąd, że była wykonana z przypadkowych warzyw, które akurat mieliśmy pod ręką. Prawdziwa zupa z pozostałości warzyw i ze skrawków mięsa, które w innym wypadku mogłyby „iść do śmieci”.

Zwykle składała się z podwiędniętej włoszczyzny, którą moja mama trzymała w dużym plastikowym wiadrze pod kuchennym blatem. Jak na Polkę przystało, dodawała do niej ziemniaki oraz w zależności od pory roku warzywa sezonowe – najczęściej kalafiora i fasolkę szparagową, jeśli mieliśmy szczęście je „dostać”. Na koniec mama doprawiała zupę sporą ilością śmietany kremówki. Na talerzu mama obficie posypywała zupę świeżym, posiekanym koperkiem (lub suszonym w zimie). Był to tzw. „zastrzyk witamin”.

Tak i oto powstawała warzywna zupa z kulinarnych „śmieci” mojego dzieciństwa. Choć nie miałam do niej awersji, to zawsze czułam, że czegoś mi w niej brakuje. Pewnego dnia jednakże, ta zwykła zupa, doprowadziła mnie do niezwykłego i niezapomnianego odkrycia kulinarnego.

W miesiącach zimowych, kiedy świeże warzywa nie były zawsze dostępne lub nie było czasu żeby je pokroić, mama kupowała czasami mieszankę pokrojonych, mrożonych warzyw.  Asortyment mrożonych mieszanek w czasach socjalizmu w Polsce był zazwyczaj żałosny – głównie była to włoszczyzna, w rzadkich przypadkach mieszanka zawierała kalafiora. Pewnego dnia jednakże torebka mrożonych warzyw zawierała coś kompletnie mi nieznanego – małe zielone kulki, które wyglądały jak miniaturowe kapusty. To było pierwsze w moim życiu, spotkanie z Brukselką!

zupa-z-brukselki-1-of-1

Brukselka to powszechnie, jedno z najbardziej pogardzanych przez dzieci warzyw. Podczas kiedy rodzice próbują przemycać ją swoim pociechom w najbardziej kreatywny sposób, moje pierwsze doświadczenie z nią było kompletnie inne – błagałem mamę, by pozwoliła mi zjeść wszystkie miniaturowe kapusty, które znajdowały się w tej mrożonej mieszance. Wszystkie, tzn. wszystkie dwie, bo tyle dokładnie było ich w torebce.

Pamiętam, jak niesamowite smakowały. Słodki, orzechowy smak. Nieco kremowa konsystencja. Oczywiście po zjedzeniu tych dwóch małych brukselek odczułam niedosyt. Za każdym kolejnym, razem kiedy mama przynosiła do domu worek mrożonych warzyw czułam ekscytację. Liczyłam, że może znajdę je w nim ponownie. W czasach powszechnego racjonowania żywności brukselka musiała być towarem na wagę złota, bo nigdy więcej jej nie znalazłam. Musiałem czekać na upadek komunizmu.

Dziś mogłabym kupić sobie całą łodygę smacznych, świeżych, zielonych brukselek kiedy mi się tylko spodoba. Dziś mógłbym siedzieć w domu i jeść brukselki cały dzień, gdybym tylko chciała. Dziś jednak nawet najbardziej wypełniona brukselką zupa nigdy nie będzie smakować tak magicznie, jak ta śmieciówka z dwoma samotnymi Brukselkami smakowała tamtego dnia.

Tak więc pamięci tych dwóch, samotnych brukselek prezentuję niniejszy przepis.

Samotna Brukselkowa Zupa

Składniki (4 porcje):

  • 1/2 kg brukselek (jak najmniejszych)
  • 1/3 szklanki śmietany kremówki
  • 1 szklanka kaszy orkiszowej
  • 1 mały pęczek koperku (grube końce drobno posiekane)
  • sól i pieprz do smaku
  1. W średnim garnku, zagotować 1,5-2 litry wody (mniej, jeśli wolicie gęstszą zupę). Dodać brukselkę, doprawić solą i pieprzem. Gotować na wolnym ogniu przez ok. 20-30 minut. Dodać do garnka posiekane łodygi kopru oraz kaszę, wlać śmietanę i dobrze wymieszać. Gotować do momentu kiedy kasza będzie „al dente”. Dodać do zupy cieńsze części kopru.
  2. Odstawić zupę w temperaturze pokojowej na przynajmniej jedną godzinę (zupa smakuje najlepiej na następny dzień).
  3. Podgrzać i podawać ze świeżo posiekanym koperkiem.

 

Wszystkiego Najlepszego!

To read this in English, click here: „The lonely winter brussels sprouts soup. it’s “lonely”, but you don’t have to eat it alone”

zupa-z-brukselki-1-1-of-1

8 Comments

  1. Apropo zupy – zawsze mi sie zdawalo, ze smietana sie zagęszcza a nie doprawia. Do doprawiania używa się przypraw, jakichś ziół, soli czy pieprzu. chociaż co ja tam wiem…

    😉

  2. Siemaaaaaa co tam?
    Dawno nie zaglądałem do ciebie, dzisiaj mi się twoje steki snily ❤ z twojego przepisu, byly super och.

    🙂 🙂 🙂

    1. Haha cieszę sie ze moje steki wracają w snach. Ja właśnie dziś wróciłam z 2.5 miesięcznego pobytu w Polsce i planuje zrobic detox po obżarstwie jakie tam uprawiałam 😉 Najlepszego w nowym roku!

    2. Haha to fajnie że śnią ci się te steki. A ja właśnie wróciłam z Polski po 2.5 wakacjach i właśnie zamierzam zacząć, detoks bo trochę przedobrzyłam 😉

      1. Kuchnia polska kaloriami stoi, niestety… Albo i stety, ja tam ja lubię 🙂
        Również życzę pomyślnego oraz (przede wszystkim) smacznego 2017 roku 🙂
        Pozdro z tricity

        Ps – taka smazona ryba z kapucha jest okropna (patrz fan page), nie ma sie z czego śmiać 😦

      2. Dzięki i życzę wszystkiego dobrego w 2017 i kolejnych tez. NO wiem ze raczej rybka z kapustka na tym zdjęciu wyglądała smutno. Raczej to nie było apetyczne 😉

Dodaj komentarz