Moje pierwsze kiszone ogórki. Na próbę zrobiłam tylko jeden słoik z obawy, że mogą się nie udać. Wyszły jednak całkiem dobre, najważniejsze, że w ogóle zjadliwe! W tym roku debiutuję z przetworami, nigdy wcześniej nie przygotowywałam niczego sama, tym razem moje podejście a przede wszystkim ciekawość świata, bardzo się zmieniły. Wszystkiego bardzo chcę spróbować sama, wszystkiego pragnę się nauczyć. Mój mózg jest otwarty na wiedzę kulinarną jak nigdy, to jest właśnie ten moment. To pasja, którą zarażam innych a sama zaraziłam się od mojej mamy, babci... I wielu innych, różnych ludzi, którzy pokazali mi smak dobrej kuchni.

Do litrowego słoika wsypałam przyprawę, która zastępuje świeży zestaw do kiszenia (akurat nie miałam takiego zestawu pod ręką, a mama dała mi tę mieszankę). W słoju umieściłam ogórki, układałam je bardzo ciasno. W litrze wody rozpuściłam łyżkę soli i zalałam tym roztworem ogórki. Odstawiłam na kilka dni. Niczego nie gotowałam. Wyszły pyszne. Taki suchy, w proszku, zestaw do kiszenia można bez problemu zastąpić świeżym. Znajdują się w nim nasiona kopru, chrzan, czosnek.

Z pewnością, jeśli uda mi się wyczarować coś dobrego z ogórków w słoiku, podzielę się z Wami moimi przepisami.



Brak komentarzy