Nie jestem wielkim fanem gotowanego kalafiora – nie bijcie mnie! Przecież się przyznałem…
Za to nie mogę się oprzeć innej wersji… Pieczony kalafior to jest to! W pieczeniu nabiera smaku, mocy, aromatu.
Niby nic wielkiego – nieco inny sposób przygotowania, a różnica znaczna. Tak się rozpędziłem, że kilka razy pod rząd wjeżdżał na stół pod różnymi postaciami. Jako warzywko do mięsa, w sałatce, a nawet zmiksowany na zupę-krem.
Jeśli jeszcze nie próbowaliście przyrządzać kalafiora w ten sposób, zachęcam!
1 duży kalafior
2-3 łyżki oliwy lub oleju o zdecydowanym aromacie orzechów
sól, pieprz, chilli, suszony czosnek
garść siekanych uprażonych migdałów
świeży koperek
sok z 1/2 limonki
kawałek suchej kiełbasy np. myśliwskiej lub kilka plastrów dobrej szynki
- Umytego i osuszonego kalafiora dzielę na drobne różyczki.
- Blaszkę wykładam papierem do pieczenia i skrapiam 1 łyżką oliwy oraz posypuję szczyptą soli morskiej. Na papierze rozkładam różyczki kalafiora (jedna warstwa). Kalafiora skrapiam 2 łyżkami oliwy. Posypuję solą, świeżo mielonym czarnym pieprzem, płatkami chili i suszonym czosnkiem. Blaszkę wkładam do nagrzanego do 175 stopni piekarnika (u mnie funkcja termoobiegu).
- Kalafiora piekę przez 45 minut. 10 minut przed końcem pieczenia kalafiora posypuję drobno pokrojoną kiełbasą (słupki lub kostka) lub pokrojoną drobno szynką.
- Po wyjęciu posypuję lekko uprażonymi na suchej patelni migdałami i skrapiam sokiem z połowy limonki. Dodaję gałązki świeżego koperku.
Tak upieczony kalafior jest świetną bazą do zrobienia różnych sałatek np. z dodatkiem pieczonej czerwonej papryki, grillowanych warzyw, orzechów, pleśniowego sera i lekkiego sosu jogurtowego. Po dodaniu bulionu warzywnego, mielonego kminku i śmietany zrobimy z niego pyszną zupę-krem.
Życzę aromatycznego&kalafiorowego!