Śniadanie (nie)wakacyjncyh mistrzów

Tydzień temu we Wrocławiu podobno było ze 26 stopni na plusie. Teraz nad ranem mamy jakie 2-3 stopnie zaledwie. Dzisiaj. Poranek. Wygwizd jakiś, tylko czekać aż podczas porannej jazdy rowerem znajdę szron na moim uniwersalnym ortalionie. W głowie kilka myśli - jak najszybciej dotrzeć z punktu A do punktu B, napić się czegoś ciepłego. Jeszcze jedną z nich jest wspomnienie wakacyjnego słońca, tego ogarniającego ciepła, które człowiek później oddaje nocą. Wraz ze wspomnieniem jest taki żal do matki natury, który nota bene, du.ę ściska - where's the summer? Na szczęście widoki wspaniałego jedzenia, jego smak pozostaje o każdej porze roku i dnia w głowie. Wystarczy zamknąć oczy i zacukać sobie w resztki szarych komórek aby wywołać te bodźce. I co widzę?


Poranne słońce, które daje po oczach ale i kopa z łóżka aby wybrać się na zakupy... I zapamiętaj, czytelniku, nowopolskie porzekadło mówi - jak se pościelesz, tak wstaniesz rano na targ. Nie ma mowy o pójściu na targ po porządnym wyspaniu się, po kawce z krosantem (siedząc oczywiście w szlafroczku i bamboszach), o nie! Na każdym targu warto mieć zaufanego przewodnika, który wie co, kto, z jakiego źródła. Realizujemy trasę wyznaczoną przez ciocię, która nie da się ocyganić pseudo-sprzedawcom. Idziemy prędko aby zdążyć kupić najprawdziwsze masło od kobitki, która miała tego dnia tylko kilka kostek. Po drodze pamiętamy aby odwiedzić sprzedawcę własnych warzyw (a nie z jakiejś giełdy). Ci ludzie nie mają swoich produktów zbyt wiele na sprzedaż. Zazwyczaj hodując to i owo na własne potrzeby nie mają czterdziestu ciężarówek, piętnastu furmanek z zapasami. Ale tym czym mogą, dzielą się i sprzedają chętnie. Idziemy w najbardziej interesujące mnie miejsce - sklep rybny. Niesamowity widok - jakiś pan jakiejś pani wnosi skrzynki wyłożone lodem, na których spoczywają świeżutkie ryby, rybeńki. Co się dalej dzieje z nimi? Jakaś pani ma kilka jakichś pań w tym "zakładzie" i robią wspólnie między innymi jakieś sałatki rybne. Miodzio! W asortymencie znajdziemy także wędzone polędwiczki z łososia, wędzone filety z tejże ryby, wyśmienite sałatki śledziowe (np. z musztardą z gorczycą), tatara z łososia, atlantyckie mrożone ryby typu halibut i oczywiście świeże ryby jak wszędobylski łosoś oraz... duuuże płaty pstrąga. Tak, pstrąg - wyśmienity i najważniejszy (jak się okazało później) zakup podczas porannej przechadzki po targu w kontekście kolejnego posta...

Do wyboru, do koloru

Prawie jak złota myśl

Rybeńki



Ale gdzie śniadanie? No jeszcze w siatach, zatem wracamy, robiąc zapasy pieczywa w sprawdzonej piekarni. Wszystko na stół, takie jakie jest, w całej okazałości, z najlepszą jakością i świeżością. Śniadanie. Cisza i wzdychanie. Lecą "ochy" i "achy", uszy się trzęsą. Po prostu poezja na talerzu, ta prostota wykonania i przyrządzenia jest genialna i przepyszna. Można grzeszyć z każdym kęsem, kiedy mózg woła "więcej, więcej", a żołądek na to "zgłupiałeś?! nie mam miejsca już!". Taka sodoma i gomora miała miejsce wielokrotnie na moich kubkach smakowych w tracie pobytu w Pruszczu... 


Tatar z łosia z odrobiną cebulki i koperku

Domowe ogórki małosolne idealne do rybnego śniadania

Przepyszne, kremowe masło od kaszebskiej krowy

Musztardowa sałatka śledziowa

Świeże pieczywo bez którego masło jest jak Bolek bez Lolka, a Reksio bez budy
Wędzona i delikatna polędwiczka z łososia - smakowy orgazm gwarantowany





I czy jest na zewnątrz minus 10, czy może plus 1, wieje wiatr czy napiera deszczem po nogawkach wiem, że wspomnienie o pysznościach przetrwa wszystko. I w mgnieniu oka lewego i prawego zrobię sobie w myślach takie śniadanie, a wakacje wrócą szybciej niż się spodziewam. I chwała producentom takich smakołyków!


PS

Mamo naturo, nie gniewam się, luz ;) 



2 komentarze :

Bjedrona pisze...

Jak te śledzie są pięknie poukładane, o rany :O

Same pyszności tu pokazałaś. Zgłodniałam, a już późno.

Dawid Furmanek pisze...

Dla prawdziwego łasucha żadna konsumpcyjna pora nie jest zła... :D

Prześlij komentarz