Moimi ulubionymi bananami pod względem dojrzałości są te zielonkawo – żółte, twarde i nie w pełni dojrzałe. Kupując banany, sięgam wyłącznie po kiście niedojrzałych owoców. Zielone banany nie są zbyt słodkie i mulące, ich miąższ jest twardszy co za tym idzie nie smakują jak przesłodzona bananowa papka. Walory smakowe to nie jedyna korzyść sięgania po zielone banany. Niegdyś wyczytałam, że niedojrzałe banany zawierają coś czego nie mają banany dojrzałe, mianowicie większą ilość skrobi opornej. Skrobia oporna to jeden z komponentów nierozpuszczalnego błonnika pokarmowego, niezwykle ważnego dla prawidłowego funkcjonowania naszych jelit.
Natomiast często zdarza się że nie zdołam zjeść dużej kiści niedojrzałych bananów o czasie. Z dnia na dzień banany dojrzewają coraz bardziej, z zielonych stają się żółte, nabierają brązowych plamek, po czym po tygodniu są już prawie całe sczerniałe. Większość z nas takie czarne banany wyrzuca na kompostownik, będąc święcie przekonanym że pod nieatrakcyjną skórką nie znajduje się już nic wartościowego. Wręcz przeciwnie. Co prawda dojrzałe banany mają znacznie niższą zawartość skrobi opornej w porównaniu do bananów zielonkawych, jednak w procesie dojrzewania zyskują wiele innych niezwykłych właściwości. Dojrzałe banany zawierają więcej cukrów prostych i błonnika tym razem rozpuszczalnego, co za tym idzie są znakomitym zastrzykiem energetycznym i jednocześnie są lżejsze do strawienia. Pod czarną bananową skórką miąższ nie jest czarny ani brązowy, jest dojrzało – żółty i prezentuje się całkiem apetycznie. Nie warto pozbywać się przejrzałych bananów, w przeciwieństwie do innych owoców nieatrakcyjny wygląd bananów nie świadczy o ich zepsuciu. Jeśli nie masz pomysłu do przejrzałego banana, upiecz chlebek bananowy lub przygotuj śniadaniową owsiankę z poniższego przepisu.