Il Rifugio - Pizzeria na Oczki

Jest takie miejsce w Lublinie, gdzie podobno serwują najlepszą pizzę. Wiecie, taką prawdziwą, prawdziwą! Słyszałem tą opinię od wielu osób, naprawdę nakręciłem się tymi komentarzami. I tak też spontaniczny los chciał, że wczoraj zawitałem w to miejsce. I od razu dodam, że jakby ktoś miał mi wytłumaczyć jak tam dojechać, to miałbym poważne problemy z tym. Na niewielkiej uliczce w Lublinie o nazwie Oczki, w prywatnym domu nr 3 znajduje się ów pizzeria. Przed lokalem sporo samochodów, i to nie poczciwe Maluchy i inne pełnoletnie Fiaciory. Pierwsze wrażenie? No dobra, dom prywatny - mniejsza z tym, chcę zjeść a nie zachwycać się kubaturą budynku i jego kolorem elewacji. 

Dostajemy karty z menu. Poczułem się przez moment jak w taniej, chińskiej restauracji. Azjaci są chyba mistrzami w utrudnianiu sobie pracy w kuchni i wymyślają cuda wianki aby karta była jak najbardziej obszerna. Mimo iż w lokalu tym znajdziemy tylko pizzę, pozycji jest niemalże 60! Klient widząc tyle propozycji może poczuć się trochę skonfundowany tym, że tego jest tak dużo, co tu wybrać, co tu wybrać... Po co to wszystko? Nie mam pojęcia. OK, bo przewertowaniu książeczki zamówiłem nr 49 - łatwiej operować numerkami niż nazwami chyba. 

Wtrącę tylko, że przekraczając próg pizzeri czuć w powietrzu delikatnie dym z pieca. Raczej zapach ten nie powinien nikogo drażnić, a sugerować, że ktoś tu pichci w piecu opalanym drewnem. I tu już zaczęły się schody. No bo ile taki piec może pomieścić placków za jednym razem? Raczej niewiele i pewnie dlatego czekaliśmy na pizzę ponad godzinę! Niektórym gościom nerwy zaczęły puszczać od tego czekania. W sumie nie dziwię się, bo drodzy restauratorzy, zacznijcie rozmawiać z Waszą obsługą i poinstruujcie załogę jak oszacować czas oczekiwania na potrawę. Na pytanie jednego poirytowanego klienta "ile jeszcze mamy czekać na pizzę?!" pani kelnerka rzekła "trudno powiedzieć..." Wnet obruszony klient dalej próbował, podnosząc głos, uzyskać odpowiedź na to jakże trudne pytanie. Odpowiedzi jednak nie było. OK, może i kelnerka nie wiedziała za ile będzie ta dokładnie pizza, ale może warto rozejrzeć się dookoła siebie i pomyśleć kto może rozwiązać tą zagadkę?! A może kucharz, który przygotowuje pizze? Nieeeeeee, to by było za proste, dlatego lepiej odbijać piłeczkę ze zdenerwowanym klientem, dzięki czemu frustracja roznosi się wraz z dymem po całym lokalu. Z racji tego, że przy naszym stoliku każdy był wyluzowany i skupiony na rozmowach o tym jak naprawia się przez weekend rozmaite komputery (czyt. integruje), obyło się bez nerwów i wyczekaliśmy na swoje pizze.

Wracamy do numerka 49. Pizza z orzechami włoskimi i rukolą - proste i zgrane połączenie smaków. Ale sos pomidorowy zdecydowanie do poprawy, blady, bez wyrazistego smaku, jakby w ogóle go tam nie było. Samo ciasto oczywiście bardzo przyzwoite, cieniutkie, chrupiące - niewiele osób potrafi takie rarytasy zrobić z mąki. Ale jak powiedział kolega, d. nie urwało. Jeśli klientów w tym miejscu jest mało, podejrzewam, że i czas oczekiwania jest mniejszy - cóż za odkrycie, nieprawdaż?

Po tej wizycie mój subiektywny ranking lokali, w których mogę skonsumować bez obaw pizzę nie zmienił się w cale. Wciąż uważam, że w Lublinie najlepsza pizza jest w Aventino, dodatkowo ich ceny pizzy są bardziej przyjazne dla mojego portfela, niż te zaproponowane na Oczki.

Zatem coś tu ogólnie nie gra - pizzeria nie reklamuje się nigdzie, nie ma strony internetowej, trudno w ogóle zidentyfikować wizualnie to miejsce, lokal w środku nie kojarzy mi się z czymś przytulnym, gdzie chciałbym spędzić dłuższą chwilę. Obsłudze czasami nie zależy na tym co robi, nie potrafi sobie poradzić do końca z tzw. trudnym klientem, który jest negatywnie podekscytowany czasem oczekiwania na posiłek. Mimo to pizza ogólnie jest tam naprawdę przyzwoita. Jednak po tylu opiniach, które wpadły do moich odstających uszu, muszę stwierdzić, że trochę jestem rozczarowany - liczyłem na ekstra smaki, a sama dobra pizza mi nie wystarczy. Ale o stolik tam ciężko w weekend...

5 komentarzy :

Anonimowy pisze...

a juz myslalem ze tam pojde ale czasem oczekiwania troche mnie zniecheciles ... no i oczki troche na odludziu

Dawid Furmanek pisze...

To, że akurat mnie się tak trafiło, nie znaczy, że Ty nie możesz tam zerknąć (będąc akurat w pobliżu). Kto wie, może Tobie się spodoba i podzielisz się tym na forum. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

bardzo się cieszę, że opisałeś to miejsce. ja od jakiegoś czasu mam do nich bardzo ambiwaletny stosunek. czy ta pizza jest na tyle dobra, aby właśnie: jeść w mało estetycznym, zadymionym i ciasnym pomieszczeniu, być obsługiwanym przez niekompetentną, niemiłą obsługę i czekać na kawałek drożdzowego ciasta ( które piecze się tylko 7 mniut), aż godzinę?? i bądzmy szczerzy: ciasto może jest ok, ale dodatki i sos? bardzo niska jakość i mało odkrywcze....

Anonimowy pisze...

Ja miałem więcej szczęścia. Byłem kilka razy na przestrzeni kilku lat i nigdy nie czekałem na pizze godzinę. Żadnych oznak nieuprzejmości ze strony obsługi też nie doświadczyłem. Jedyny problem jest z wolnymi stolikami ale można wcześniej zarezerwować stolik telefonicznie i ten problem znika. Już samo ich ciasto z oliwą, którą koniecznie warto użyć rozkłada mnie na łopatki a w połączeniu z niesamowitymi dodatkami (jest ich setki) dają nieprawdopodobne rezultaty. Oczywiście rozumiem i szanuję inne gusta, którym nie koniecznie ta pizza mogła przypaść do gustu ale nie przesadzają wg mnie Ci co twierdzą że ta pizza jest najlepsza.

Anonimowy pisze...

ROZCZAROWANIE.
Odwiedziliśmy pizzerię na początku lutego 2016. Na zewnątrz żadnego szyldu, więc trafią tu tylko ci, którzy znają adres. Wnętrze wyjątkowo obskurne, odrapana farba na ścianach, bar pamiętający chyba lata komunizmu, niezbyt świeży obrus na stole - ogólnie miejsce sprawia wrażenie niezadbanego i niezbyt czystego. Przypomina tani bar szybkiej obsługi z lat 80-tych.
Salka jest niewielka (kilka stolików), a w niej również piec do pizzy. Oznacza to, że po wizycie w Il Rifugio wszystko co masz na sobie nadaje się tylko do prania. Brak muzyki, więc słyszysz wszystko, co mówią przy sąsiednim stoliku.
Zdecydowanie nie jest to miejsce na romantyczny wieczór czy biznesową kolację. Raczej jadłodajnia dla okolicznych mieszkańców.
Obsługa zdecydowanie nieuprzejma, traktująca klientów jak zło konieczne. Kelnerkę trzeba "łapać", sama nie zapyta, czy czegoś brakuje, czy smakuje itp.
No a teraz o pizzy. W karcie kilkadziesiąt rodzajów, ale jeśli chcesz wymienić jakiś składnik, to... musisz za niego dodatkowo zapłacić. Sama pizza rozczarowuje. Ciasto jest poprawne, ale dość przeciętne, ze zwęglonymi brzegami (wiele restauracji w Lublinie serwuje równie dobre, jeśli nie lepsze, cienkie ciasto do pizzy). Ser jest w ilościach śladowych, a pieczarki są pokrojone na grubość papieru, więc oba te składniki zobaczysz, ale nie poczujesz smaku. Pozostałe dodatki rzucone są byle jak na środek pizzy w jednym miejscu. Czarne oliwki to najtańsza, z konserwantem, wytanianka z Lidla. Pizza ma bardzo nieregularny kształt, co świadczy jedynie o niechlujności właściciela, który osobiście przyrządza jedzenie.
Ci, którzy "jedzą oczami" nie mają tu czego szukać - pizze wyglądają na wytwór dziecka, które bawi się w kucharza.
Na koniec jeszcze jedna - ważna skądinąd rzecz. Piwo w Il Rifugio kosztuje więcej, niż w najlepszych restauracjach na Starówce, chociaż to zwykły żywiec czy warka, serwowane z butelki. Skandalem natomiast jest to, że za półlitrową butelkę wody trzeba zapłacić 5 czy 6 złotych.
Podsumowując - odstraszające miejsce, które uczy, że nie należy się kierować snobistycznymi opisami w internecie :)

Prześlij komentarz