lipca 29, 2015

Ach ta Rysia!


Od zawsze chciałam mieć psa, ale styl życia i awersja do porannego wstawania wyeliminowała taką możliwość. Tak więc przyznaję, że nie mam żadnego zwierzątka w domu. W każdym bądź razie tak mi się wydawało. Aż do dziś!



Zacznę od początku. Nie jestem ogrodnikiem pasjonatą, nawet amatorem. Określiłabym się jako "balkonowy ogrodnik abstrakcjonista". Sadzę, sieję na wyczucie i zgodnie z moimi kaprysami. Jak rośliny żyją, ja się cieszę, bo lubię zielony balkon. Od kilku lat zawsze mam na nim zioła i pomidory koktajlowe i kilka innych, w każdym bądź razie zielono.

Co roku zwykle rozprawiam się szybko i skutecznie z mszycami na poziomkach. W tym roku było podobnie. Pełnia lata, roślinki wyrośnięte, cudownie, gdyby nie dziury w liściach. Po przeprowadzonym śledztwie kilkanaście dni temu ujęłam na gorącym uczynku dwie zielone gąsienice. Od tamtej pory na moim balkonie zapanował spokój i harmonia, aż do dziś. 



Deszczowy poranek, kawa, leżak, cudnie! Patrzę, moja bazylia. Gołe badyle. Gdzie liście? Uschła? Ale tak? Hmm. Poszłam do kuchni odnieść filiżankę, wróciłam. Patrzę a tam ona! Gąsienica wspina się na pozostałości po bazylii.Rysia jedna! 



W tym momencie dotarło do mnie, że mam zwierzątko, takie balkonowe. Nie mogę jeszcze rozgryźć tych istot. Poprzednie dwie żarły miętę, przechadzały się po rozmarynie. Ponadgryzały liście borówki amerykańskiej i szałwię. A ta? Popróbowała świeżo wyrośniętą rukolę, ale chyba jej nie smakowało, za to widocznie urzekła ją bazylia. Gdzie się to w niej mieści? Imponujący apetyt! Kurcze, z jednej strony fajnie widzieć jak smakuje coś co stworzyłam, ale czemu te cholerne gąsienice upatrzyły sobie mój balkon jako stołówkę?



Nie jestem zła, każdy radzi sobie jak umie. Kamień z serca, że nie ruszają na razie moich pomidorów które zaczynają owocować, a stały obok. Czyżby pomidory były na deser? Nie wiem. Się zobaczy :) Po śladach jakie zostawiają, czyli podziurawionych liściach wnioskuję, że dbają również o aktywność fizyczną, bo przechadzają się po całej długości balkonu, a jest to 5 metrów ponad, a ta dzisiejsza, dodatkowo dorzuciła sobie wspinaczkę wysokogórską, bo rukola stała dużo wyżej niż bazylia, bo na parapecie.



Lekko rozbawiona zaczynam szperać w necie w poszukiwaniu informacji o przeciwniku, bo jak na razie działałam po omacku, a teraz skoro mam być myśliwym, postanowiłam uzbroić się w wiedzę. Hodowcą nie będę, bo widząc apetyt tych zielonych potworków, nie nadążałabym sadzić roślin, które mogłyby skonsumować. 

Uwielbiam motyle, są takie piękne!

1 komentarz:

  1. No nieźle szkodnik zrobił swoje. Ja właśnie w tym roku zaobserwowałam, że nie mam żadnego problemu ze wszelkimi szkodnikami czy chorobami - a kilka lat temu miałam duży problem z ogórkami i jabłkami jeśli chodzi o choroby i przebarwienia.

    OdpowiedzUsuń

Cześć, jestem Blondynka.

Jeśli chcesz coś napisać, wymienić myśli, porozmawiać to jest odpowiednie miejsce, w którym dbam o to abyś czuł się bezpiecznie i dobrze.

Jeśli masz zły dzień i i potrzebujesz tu wyładować swoje negatywne emocje - osobiście zaprowadzę Cię do wyjścia, Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, więc albo się uśmiechnij albo idź dalej.

Nie rób proszę z tego miejsca tablicy reklamowej, nie bawię się w lajk za lajk itd, nie lubię spamu.

W komentarzach możesz również umieścić zdjęcia dań wykonanych z Blondynkowych przepisów, jeśli chcesz abym wkleiła je do albumu na fan page`u bloga na FB, napisz od razu, że wyrażasz zgodę na ich umieszczenie we wspomnianym albumie.

Nie bój się pytać, zawsze odpowiem i postaram się pomóc.

Czuj się tu dobrze. Życzę Ci aby Twój Dzień był zawsze pełny pozytywnych zdarzeń! Buziaki!

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger